Strona główna
Numer specjalny

Ekologia i etniczność


DOM - DRZEWO - LAS

W otwartym krajobrazie naszych wsi i miasteczek każdy drewniany dom wywołuje falę wzruszeń: jest zapisem minionego życia.

Najpierw był pamięcią drzew wyrosłych w tej krainie – wykresem lat urodzajnych i chudych, zapisanych szerokością słojów w przekroju drewna. Potem celowe cięcia toporów i innych rzadko już dziś używanych narzędzi formowały konstrukcję drewnianego budynku. Wspaniała czapa, najczęściej słomianego pokrycia dachu osłaniała życie, które toczyło się pod nim przez wiele lat.

W drewnianym wiejskim domu wyobraźnia przywoła zapach pieczonego ongiś chleba i dymiącej strawy, stawianej wieczorem przed ciężko strudzonymi ludźmi. Wszystko tu staje się symbolem: skrzypnięcie drzwi, stukanie do okna szarzejącym żniwnym świtem, pochylenie głowy przechodzącego przez niski otwór drzwiowy, wysoki drewniany próg – wchodzenie i odchodzenie, czasem na zawsze.

Szczególnie pięknymi dziełami ludowego budownictwa są drewniane kościółki. Świadcząc od wieków o istnieniu wyższych potrzeb ludzkiego życia górują w krajobrazie drewnianą wieżą nad miasteczkiem czy wioską, a ich malowane wnętrza najlepiej rezonują dźwięk pieśni, kolędy, suplikacji...

Te odwieczne punkty orientacji w krajobrazie zastępował niekiedy drewniany krzyż lub przydrożna kapliczka – obiekty w innych krajach rzadko spotykane. Stojąc zawsze w miejscach szczególnych – na mogiłach powstańczych, polach bitewnych, partyzanckich grobach – były znakami pamięci lub ekspiacji, pomagając zarazem w znalezieniu rozstaju leśnych dróg, albo wyznaczając granice wsi czy miasteczka.

Niewielu już z nas pamięta skrzypienie wiatraków i dudniące odgłosy drewnianych młynów wodnych, foluszy, olejarni czy innych urządzeń przemysłowych, choć mało jest w świecie krajów, w których historia kultury materialnej byłaby równie silnie jak w Polsce związana z drewnem. Z kultu drewna wywodzą się owe piękne lipowe madonny i stwoszowscy apostołowie konkurujący godnie z kamiennymi postaciami gotyckich portali i rzeźb innych krajów europejskich. Bo też świat form polskiego drewna powstawał dzięki warunkom przyrodzonym krajobrazu, wypełnionego w przeważającej mierze puszczami i leśnymi ostępami.

Tam zaś, gdzie drewna nie było pod dostatkiem, stosowano inne miejscowe materiały: powstawały podobne do zachodnioeuropejskich rozwiązań konstrukcje szachulcowe i szkieletowe, wypełniane najczęściej wysuszoną gliną albo cegłą, choć są również regiony o tradycji budowania wyłącznie z gliny lub kamienia.

Stosowanie budulca miejscowego jest prawidłowością występującą na całym świecie, gdyż główną cechą każdego budownictwa ludowego jest gospodarność i oparty na wielopokoleniowym doświadczeniu pragmatyzm; kamienne budynki południa Europy, dzieła antyku czy budownictwo prowansalskie dostosowane były również do naturalnych warunków swego regionu.

Drewniane konstrukcje mają to do siebie, że żyją: jak ludzie starzeją się i umierają tworząc zamknięty krąg produkcji biomasy. Tym właśnie – przemijaniem – domy z drewna upodabniają się do otaczającej je przyrody. Świeże, jasne drewno szybko zmienia swój koloryt. Starzejące się belki domu nabierają przedziwnych szarości, pokrywają się siecią drobnych pęknięć podobnych do zmarszczek na twarzy człowieka. Z biegiem lat pogłębiają się ślady używania drzwi, progów, podłóg, czasem gwałtownych zdarzeń, niekiedy wojny. Wreszcie stary dom, wysłużony dom zastąpiony zostaje budynkiem nowym, lecz wyrosłym na starym fundamencie w oparciu o tradycję formy i funkcji, ulepszonym tylko przez nowe pokolenia.

Zabudowa miasteczka czy wsi zależna była od życia lasu, który – odnawiając się ustawicznie – tworzył podstawę ciągłości bytu. Przestrzeń jest bytem wielowymiarowym; jednym z głównych jej wymiarów jest czas. W krajobrazie objawia się on cykliczną zmiennością pór dnia i nocy, zimy i lata, trwania i śmierci. Z rytmem, który nadaje przyroda, zrośnięta jest również zabudowa wsi i miasteczek.

Zachowane do dziś formy polskiej architektury drewnianej kształtowały się bardzo długo. Setki lat doskonalili je nasi przodkowie. Doświadczani chłodem i deszczami, srogą zimą i upalnym latem, dobierali optymalny kształt domu, pochylenia dachowych połaci, wielkość okapów, otworów okiennych i drzwi. Zdumiewająca jest precyzja doboru form właściwych dla każdego regionu. Przykładem może być właśnie kąt pochylenia połaci dachu, zależny od ilości opadów atmosferycznych w różnych regionach kraju    inny w górach i nad morzem, inny na zboczach i w dolinach -  różna jest bowiem grubość i czas utrzymywania się pokrywy śnieżnej, różnej siły są wichry siekące deszczem i śniegiem w polepiane gliną i chronione szerokim okapem ściany. „Kurniawy” i „dujawice” bywają w niektórych okolicach tak silne, że bielona polepa ścian nie wytrzymuje ich naporu: zostawia się tam albo czyste, niepolepiane drewno, albo połączenia zrębowych belek ścian zewnętrznych wypełnia się jedynie gliną i maluje na niebiesko. Są także okolice, gdzie deszcze i śniegi nie zacinają, lecz wpadają wprost do przewodów kominowych. Aby temu zapobiec, zastosowano charakterystyczne przykrycie komina kamiennymi płytami.

Tak więc każdy szczegół ludowej architektury ma swoją przyczynę i spełnia określone zadanie. Kodeks praw przyrody był nie tylko bardzo dobrze znany, ale i ściśle przestrzegany – zarówno przez wiejskich mistrzów budowania domów jak i wszystkich ich użytkowników.

Współczesny krajobraz zagrożony został samowolą człowieka w stosunku do przyrody. Ludzie, czyniąc sobie ziemię podległą, nie zachowują w tej grze żadnych reguł. A przecież jest to nasze wspólne środowisko życia. Niszczenie go zagraża nie tylko bytowi narodowemu, lecz również całemu ekosystemowi. Mamy już w naszym kraju regiony uznane za dotknięte katastrofą ekologiczną; obszarów dotkniętych katastrofą kulturową jest znacznie więcej. Ekosystemowi zagraża również odejście od odwiecznych zasad budownictwa ludowego. /.../

Dawny krajobraz naszych wsi i miasteczek kształtowany był przez ludzi w znacznej zgodności z prawami natury, istniała bowiem świadomość stałego uzależnienia człowieka od przyrody.

Ale o tym, że zależność ta występuje przecież również i obecnie – nie zawsze chcemy pamiętać.

Jan Władysław Rączka

(tekst zaczerpnięto ze wstępu do albumu „Architektura drewniana”, Krajowa Agencja Wydawnicza , Kraków 1990. Tytuł i skróty pochodzą od redakcji „Z.”)