Strona główna
Numer specjalny

Lewica i patriotyzm


WRZESIEŃ 1939: PROLETARIAT W WOJNIE Z FASZYZMEM

1 września 1939 r. hitlerowskie Niemcy zaatakowały Polskę. W obronie kraju stanął cały naród. Nastroje Polaków oddawał wiersz komunisty Władysława Broniewskiego: „Są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli, ale krwi nie odmówi nikt...”. W pierwszym szeregu obrońców stali robotnicy, motywowani nie tylko patriotyzmem, ale też żarliwym antyfaszyzmem. Zwolnieni z więzienia w Rawiczu komuniści natychmiast włączyli się w walkę z najeźdźcą; jeden z nich, Marian Buczek, 9 września poległ pod Ożarowem. W Gdyni z inicjatywy sekretarza PPS Kazimierza Rusinka tworzono oddziały Czerwonych Kosynierów. Najsilniejszy opór stawili jednak robotnicy Warszawy.

Z inicjatywy działaczy PPS 4 września utworzony został Warszawski Robotniczy Komitet Pomocy Społecznej. W jego skład weszli m.in. Zygmunt Zaremba, Piotr Gajewski, Rudolf Cymerman, Wilhelm Topinek, Leonard Żaczkowski, Adam Próchnik. Cele Komitetu przedstawił następnego dnia „Robotnik”: a) utrzymywanie łączności z żołnierzami, b) opieka i pomoc dla dzieci i rodzin robotniczych, c) organizacja zaopatrzenia ludności w artykuły pierwszej potrzeby i walka z paskarstwem, d) czynny udział w obronie stolicy, e) akcja propagandowa.

Podstawowym zadaniem, którego podjął się Komitet, okazała się jednak organizacja robotniczych formacji wojskowych. Ich dowódcą został kpt. rezerwy Marian Kenig, działacz z Zagłębia. Rankiem 9 września, gdy niemieckie czołgi docierały do przedmieść stolicy, w lokalu redakcji „Robotnika” przy ulicy Wareckiej rozpoczął się werbunek ochotników. Byli to głównie robotnicy fabryczni z Warszawy, łodzi  i innych okolicznych miejscowości. Politycznie przeważali socjaliści, sporo było też komunistów (niektórzy przybyli prosto z więzień). Stawił się liczny zastęp młodzieży chłopskiej z „Wici” zaś robotników żydowskich organizował Bund. Już pierwszego dnia uformowano cztery kompanie w sile ok. 1000 ludzi.

Władze wojskowe, aczkolwiek pod naciskiem nastrojów wyraziły zgodę na tworzenie robotniczych formacji, odnosiły się z dużą nieufnością do tej inicjatywy. W obawie przed ewentualnymi wystąpieniami odmówiono broni robotniczym formacjom (choć równocześnie tworzono oddziały z członków sanacyjnego „Strzelca”). Robotnicy zamiast karabinów otrzymali... łopaty i kilofy; ich zadaniem miała być budowa fortyfikacji. Kiedy okazało się, że ilość chętnych stale wzrasta, przekraczając zapotrzebowanie wojska w zakresie prac saperskich, dowództwo 12 września zakazało dalszego werbunku ochotników. Tegoż dnia socjalistyczna formacja uzyskała oficjalną nazwę Robotniczej Brygady Obrony Warszawy. Liczyła ona 5500 żołnierzy (co nie obejmuje robotników działających w terenowych ogniwach obrony cywilnej).

Podstawową czynnością oddziałów robotniczych były prace fortyfikacyjne. Robotnicy z formacji ochotniczych zbudowali dziesiątki barykad, cały system umocnień na pierwszej linii obrony. Niezależnie od tego pracowali przy usuwaniu gruzów, ratowali mienie społeczne, gasili pożary. Młodzież socjalistyczna (np. Czerwoni Harcerze z Woli) niosła nieocenione usługi w dziedzinie łączności. Na Piaskach młodzi socjaliści „wypożyczali” karabiny od zmorzonych brakiem snu żołnierzy, by „zapolować” na Niemców. 13 września wysłano na pierwsza linię frontu kilkuset ochotników z RBOW, by podnieść morale żołnierzy. Spośród robotników organizowano grupy dywersyjne.

Dyscyplina w oddziałach robotniczych była wzorowa. Nie zdarzył się wypadek niestawienia na zbiórce czy spóźnienia na służbę. Mundury uszyli za darmo i z własnych materiałów krawcy-Żydzi. Mimo braku broni robotnicy rwali się do walki. Na Ochocie prace przy umocnieniach utrudniał ostrzał z niemieckiego ckm. Kilku miejscowych ochotników wyprawiło się w jego kierunku, by po pewnym czasie wrócić z karabinem maszynowym. Kiedy dowódca zapytał, jaką bronią pokonali obsługę ckm, pokazali swoje ręce.

Wola walki robotników w połączeniu z upadkiem morale obozu rządzącego zaowocowało wzrostem znaczenia lewicy. Jednemu z sanacyjnych funkcjonariuszy miało się wyrwać: „Boję się, czy akcja robotników w obronie Warszawy nie pachnie rewolucją socjalistyczną. Ale niech tam - bylebyśmy uratowali Polskę”. Inny prominentny przedstawiciel reżimu, płk. Wacław Lipiński, w rozmowie z Z. Zarembą 17 września sugerował, aby PPS utworzyła własny rząd w Warszawie. Socjaliści nie podjęli propozycji, ale na spotkaniu z dowódcą Armii „Warszawa” głosowali za kontynuowaniem walki.

25 września stale rozrastająca się RBOW została zreorganizowana w regularną 13. Dywizję Piechoty pod dowództwem płk. Władysława Kalińskiego. Dopiero w jej szeregach większość żołnierzy-robotników miała możliwość bezpośredniej walki z wrogiem. W czasie zmasowanego uderzenia sił niemieckich na Warszawę 24-26 września oddziały robotnicze prowadziły walki obronne w północnej części miasta na terenie Żoliborza, Burakowa, Marymontu i Bielan. Tam też zaskoczyła je kapitulacja.

Doszło wówczas do sytuacji przypominającej nieomal Komunę Paryską. 28 września na wiadomość o kapitulacji żołnierze brygady zorganizowali wiec na placu Wilsona, gdzie mieściło się wówczas dowództwo dywizji. Nie wierzyli w konieczność kapitulacji, protestowali przeciwko rozbrojeniu, uważając decyzję dowództwa za zdradę i prowokację. Sytuacja była tak napięta, że żołnierze RBOW gotowi byli dokonać samosądu na oficerach. Dopiero na osobistą interwencję kpt. Keniga uformowali się w pochód i, prowadząc pod bronią oficerów jako zakładników, udali się do Cytadeli, by tam zobaczyć, czy inne jednostki też składają broń. W czasie przemarszu pochód przekształcił się w manifestację, podczas której żołnierze wznosili patriotyczne hasła i śpiewali rewolucyjne pieśni.

Kapitulacja została podpisana. Ale Mieczysław Niedziałkowski oświadczył: „Klasa robotnicza się nie poddaje, klasa robotnicza walczy dalej”.

Zofia Strug