Strona główna
nr 1(14)/2003


KAŁMUCJA

Prawdziwy step zaczął się w połowie drogi. Olbrzymi, absolutnie płaski dywan z silnie wypalonych słońcem traw. Tuż przy autobusie rozmywał się krajobraz, ale im dalej wzrok wędrował w głąb tej krainy wszystko w niej zastygało i jej bezmiar zdawał się pozbawiać nas ruchu. Co jakiś czas pojawiały się jednak niewiadomo skąd słupy elektryfikacyjne oraz małe osady ze stacją benzynową i oddaloną od niej brudną toaletą, za którą kończyła się ludzka cywilizacja. Trzymając się wąskiej nitki szosy, wkrótce dotarliśmy nad jezioro Manycz-Gudiło, za którym zaczyna się Republika Kałmucji, a po zmroku znalazłem się w jej stolicy, Eliście. 

***

Stolica Kałmucji liczy dziś ponad 80 tysięcy mieszkańców. W mieście założonym w 1865 roku na terenach nie znających innej niż koczownicza cywilizacji amatorzy zabytków nie mają czego szukać. Pomimo tego, że jest otoczona bezkresnym stepem, Elista nie rozlewa się na nim, co tworzy zauważalną granicę pomiędzy ciasnym światem ludzi i rozległym światem przyrody. Step jest więc obecny w życiu Elistyńczyków, nie zasłaniają go jakieś niknące w dali obiekty, czuwa on na około miasta wyglądając z końca bocznych ulic, z jakichś zaułków. Główna ulica stolicy nosi nazwę Lenina. Przylega do niej plac o tej samej nazwie z ustawionym po środku pomnikiem wodza rewolucji stojącym na wysokim cokole. O ile ulica Lenina porośnięta szpalerem drzew i krzewów z idealną nawierzchnią jezdni wygląda przyzwoicie, o tyle wyłożony betonowymi płytami plac sprawia wrażenie tymczasowości. Przy placu znajduje się niewielki budynek uniwersytetu oraz sześciokondygnacyjny wąski klocek tak zwanego “białego domu”, czyli siedziby prezydenta, parlamentu i wszystkich instytucji rządowych. Spacerując po parku zwróciłem uwagę, iż wielu kałmuckich mężczyzn (choć udziela się to również Rosjanom) siedzi koczowniczym zwyczajem w kucki. W sytuacjach wymagających dłuższego przebywania w jednym miejscu, na przykład czekając na autobus albo rozmawiając ze spotkanym na ulicy znajomym, Kałmuk kuca. 

***

Kałmucy są ludem pochodzenia mongolskiego. Ich przodkowie zamieszkiwali kotlinę Dżungarską znajdującą się na zachodzie dzisiejszych Chin. Pod koniec XIV wieku przodkowie Kałmuków utworzyli niezależną siłę polityczną pod nazwą “Derwen Ord”, czyli “Czterech bliskich (plemion)”: Derbetów, Choszutów, Torgutów, Czorosów. Na przełomie XVI i XVII wieku przodkowie Kałmuków zaczęli stopniowo odkoczowywać na zachód. Było to spowodowane rosnącą pozycją Chin w Dżungarii oraz staraniem ochrony niedawno przyjętego buddyzmu przed próbami islamizacji czynionymi przez sąsiednie koczownicze ludy. Z 1609 roku pochodzi dokument sygnowany przez cara, Wasyla Szujskiego, rozkazujący dawać Kałmukom pozwolenie na handel w syberyjskich miastach i umożliwić im przenikanie na ziemie należące do Rosji. Nową ojczyzną dla Kałmuków stało się międzyrzecze Donu i Wołgi. W trakcie długiej i uciążliwej wędrówki na nowe terytorium uformował się kałmucki naród, którego nazwa znaczy mniej więcej tyle co “ci, którzy się oddzielili”. W 1664 roku powstaje Chanat Kałmucki. Zajmujący się pasterstwem owiec, koni, bydła i wielbłądów Kałmucy, stali się też ważnym sojusznikiem militarnym cara. W 1672 roku niedaleko Saratowa miało miejsce spotkanie cara Piotra I z chanem Ajuką. Car w podziękowaniu za mężną postawę w wojnach ofiarował chanowi inkrustowany drogimi kamieniami pas i złotą szablę. Według legendy towarzyszący chanowi jeźdźcy wystrzelili do góry strzały, które utworzyły na ziemi koło, będące wśród koczowników symbolem jedności. Przyjąwszy prezent i ukazując na krąg strzał, chan Ajuka miał powiedzieć: “I ta szabla, i te strzały zawsze będą zwrócone przeciwko wrogom Rosji”. Tak też było rzeczywiście zarówno podczas wojny z Napoleonem w 1812 roku, kiedy to kałmuccy kozacy wzbudzili sensację na ulicach Paryża, jak i ciągu innych wojen, łącznie z II wojną światową. 

***

Historia Kałmuków obfitowała też w wydarzenia tragiczne. Na skutek ograniczania ich praw i intensywnej kolonizacji rosyjskiej na tereny chanatu, co prowadziło do zmniejszania się obszarów pastwisk kałmuckich, a przez to zagrażało tradycyjnemu modelowi życia, w roku 1771 Kałmucy postanawiają powrócić do będącej już pod panowaniem chińskim Dżungarii. Astrachański gubernator Beketow wysyłał do Sankt Petersburga raporty o planowanej ucieczce Kałmuków, jednak rozzłoszczona na niego za to caryca Katarzyna II przysłała mu dziesięciostronicowy list, w którym wychwalała jako swoich wiernych poddanych tych kałmuckich przywódców, których Beketow oskarżał o spisek, zaś wszystkie jego donosy uznała za bezpodstawne. W tym czasie Kałmucy cały czas przygotowywali swoją ucieczkę. Pod koniec 1770 roku rozpoczęło się odkoczowywanie, zwłaszcza możnych, które tłumaczone było jako czynienie zabezpieczeń przed przygotowywanym jakoby atakiem Kazachów. W wędrówce brało udział trzy czwarte narodu – około trzystu tysięcy ludzi. Pozostałym ucieczkę uniemożliwił wyjątkowo wcześnie w tamtym roku stopniały lód na Wołdze, przez którą musieli się przeprawić. Tak rozdzielony naród wędrował dalej przez stepy południowej Syberii i ziemie Kazachskiej ordy. W lipcu 1771 roku pochód dotarł nad brzeg olbrzymiego jeziora Bałchacz. Wyczerpani drogą, głodem i pragnieniem ludzie oraz zwierzęta rzucili się do wody, a ugasiwszy pragnienie rozbili obóz i położyli się spać. Nie wiedzieli, że woda w jeziorze Bałchacz była trująca. Gdy następnego dnia nad pustynią wschodziło słońce, połowa narodu leżała martwa. Ci, którzy przeżyli, zrozpaczeni i wycieńczeni wędrowali dalej napadani i gromieni po drodze przez Kirgizów. Chińską granicę w połowie sierpnia 1771 roku przekroczyło już tylko około 15 tysięcy wędrowców, którym od razu umożliwiono pozostanie w Dżungarii. 

***

Ucieczka Kałmuków wywołała w Rosji panikę. Powszechnie sądzono, że pozbawione ochrony rubieże imperium staną się łatwym celem do najazdu dla muzułmańskich ludów z południa. Katarzyna II ukarała pozostających w Rosji Kałmuków likwidując chanat, lecz kierując się doświadczeniem wytyczyła granice ziem, których ludność europejska nie mogła zasiedlać. Od początku XIX wieku władze carskie wznowiły kolonizację ziem kałmuckich, a w roku 1847 odebrały wszelkie grunty nawadniane i przekazały je kolonistom. Po rewolucji 1917 roku został utworzony Obwód Stepowy Ludu Kałmuckiego, w którym administrację powierzono Kałmukom. W latach 1918 – 1920 tereny zamieszkane przez Kałmuków były polem rywalizacji sił bolszewickich i kontrrewolucyjnych. Po klęsce Armii Ochotniczej generała Denikina około 2 tys. Kałmuków walczących w jej szeregach stało się pierwszą falą emigracji kałmuckiej w XX wieku. 4 listopada 1920 roku zostaje utworzony Kałmucki Obwód Autonomiczny przemianowany w 1935 roku na republikę autonomiczną wchodzącą w skład Rosyjskiej Republiki Radzieckiej. Okresowi kolektywizacji towarzyszą represje i deportacje. Jest to również czas masowej kolonizacji rosyjsko-ukraińskiej i końca koczowniczego trybu życia, a z tym zwyczaju mieszkania w przenośnych jurtach i noszenia tradycyjnych strojów. 

27 grudnia 1943 roku na mocy dekretu Prezydium Rady Najwyższej ZSRR zlikwidowano republikę, a naród kałmucki obwiniony o zdradę ojczyzny i działanie na jej szkodę deportowano na Syberię. Tak oto Kałmucy po raz kolejny zostali zmuszeni do opuszczenia swej ziemi.

9 stycznia 1957 roku, dokładnie po 13 latach i 13 dniach wydano nowy dekret tworzący Kałmucki Obwód Autonomiczny i zezwalający Kałmukom na powrót, a w następnym roku przywrócono Kałmucji status republiki autonomicznej. Kałmucy zaczęli wracać na step. 

Na skraju Elisty znajduje się wyrzeźbiony przez Ernsta Nieizwiestnego pomnik pod nazwą “Upadek i odrodzenie” upamiętniający zesłanie narodu kałmuckiego. Pomnik znajduje się na niewysokim, spłaszczonym kopcu, na szczyt którego prowadzi serpentynowa ścieżka, u początku której leżą tory kolejowe. Ze zbitej bryły rzeźby wystaje koński łeb, ludzkie czaszki. Krzyk. Z tego krzyku wyłania się pamięć, wyłania się z niego krzywda i duma, męczeństwo, ofiarą którego stało się wiele jednostek zespolonych w ciało narodu.

***

Wznoszę się nad stepami Kałmucji. Jestem w “białym domu” i jadę windą na ostatnie piętro, aby poznać się z sekretarzem prasowym prezydenta Kałmucji. Pierwszym i jak do tej pory jedynym prezydentem Kałmucji został w 1993 roku trzydziestojednoletni wówczas Kirsan Iljumżinow. Zanim został prezydentem zasiadał jeszcze jako deputowany w radzieckim, a później w rosyjskim parlamencie. Przygotowany politycznie i finansowo przeprowadził w Kałmucji głośną na całą Rosję kampanię, w której obiecywał tak efektywne kierowanie republiką, jak swoimi interesami. Jednocześnie popierał prezydenta federacji Borysa Jelcyna i w niespokojnych czasach po rozpadzie ZSRR stabilny rozwój Kałmucji widział jedynie w ścisłym związku politycznym z Federacją Rosyjską. W walce o głosy wyborców wykorzystywał swoją majętność zapraszając do Elisty gwiazdy rosyjskiej estrady, dotując róże artykuły spożywcze, a na mityngi do najdalszych rejonów republiki podróżował olbrzymią limuzyną. Poparło go 68% wyborców. Wprowadzając autorytarne rządy, prezydent Kirsan Iljumżinow zlikwidował wielopartyjność i wprowadził 25-osobowy parlament. Nie toleruje on wokół siebie krytyki, tak więc wszystkie opozycyjne gazety wydawane są niemal konspiracyjnie poza granicami republiki i kolportowane na jej terenie w małych nakładach. W zamian za rezygnację z centralnych dotacji udało mu się uzyskać dla Kałmucji pozwolenie na stanie się tzw. specjalną strefą ekonomiczną, umożliwiającą wprowadzenie ulg podatkowych dla inwestorów z zewnątrz. Wielu życzeń czy też populistycznych haseł nie dał rady zrealizować. 
Po rozpadzie ZSRR wśród mieszkańców Kałmucji, tak jak i na pozostałych obszarach należących kiedyś do tamtego państwa nastąpił proces poszukiwania nowej tożsamości, odpowiadającej nowej sytuacji politycznej, gospodarczej, społecznej. Nieuniknioną stała się chęć powrotu do dawnych tradycji, do historii swojego narodu, który stawia się w opozycji do spolaryzowanego społeczeństwa radzieckiego. Bez wątpienia działania Kirsana Iljumżinowa łechczą ambicje Kałmuków – ich stepowa republika od czasu do czasu wyłania się z informacyjnego niebytu. Na początku furorę zrobiła osoba samego prezydenta, a później zamiast oczekiwanego cudu gospodarczego, słychać było jeszcze, że Kirsan Iljumżinow został przewodniczącym Światowej Federacji Szachowej (FIDE), że w Kałmucji wybudowano specjalnie na potrzebę mistrzostw świata “szachowe miasteczko”, że drużyna piłkarska z Elisty awansowała do pierwszej ligi i przy ogromnych nakładach finansowych się w niej utrzymuje, że w Eliście odbywają się biennale rzeźby i być może jest ona miastem, w którym przypada najwięcej rzeźb na głowę jednego mieszkańca w skali całego świata. Oczywiście wiele osób zastanawia się nad celowością takich działań, ale z drugiej strony gdyby faraonowie piekli chleb, a nie budowali piramidy, kto dzisiaj pamiętałby o cywilizacji starożytnego Egiptu. Jest to porównanie nieco na wyrost i być może w dużej mierz niesprawiedliwe, ale widząc w stepie trzy wielkie niedziałające wiatraki, które miały się stać częścią sieci energetycznej republiki, tylko że nic z tego nie wyszło, trudno jest się oprzeć wrażeniu, że ziemią tą rządzi jakiś kapryśny chan, którego duże zamiary nie przekładają się na skromne siły. 

***

Spacerując po stolicy Kałmucji można sobie pomyśleć, że ta część świata rządzi się swoimi prawami kształtującymi jakąś surrealistyczną rzeczywistość zupełnie nieprzystającą do tej, która wytycza banalny bieg dziejów w innych miejscach na kuli ziemskiej. Przekonanie to staje się tym głębsze, im bardziej przyjrzymy się roli, jaką odgrywają w tym mieście szachy. Na dachu “białego domu” powiewają trzy flagi: Federacji Rosyjskiej, Republiki Kałmucji oraz FIDE. O tym, że znajdujemy się w stolicy szachów informuje nas transparent na placu Lenina i sugerują to liczne rzeźby figur szachowych oraz tablice dekoracyjne przedstawiające na przykład kałmuckie dzieci grające w tradycyjnych strojach w szachy na stepie. Szachy są również przedmiotem obowiązkowym w szkole. 

Kałmuków różni od wielu innych narodów zamieszkujących Federację Rosyjską fakt, że to nie Rosja przyszła do nich, ale oni przyszli do Rosji i mimo tragicznej w skutkach próby powrotu do Dżungarii, wielu lat dyskryminacji i brutalnego wysiedlenia w latach stalinizmu, były okresy, w których potrafili oni nawiązać korzystną dla obu stron współpracę z państwem rosyjskim, dzięki czemu nie budzi dziś wśród Kałmuków sprzeciwu symbioza poczucia przynależności narodowej do narodu kałmuckiego i państwowej do Rosji zamieszkałej przez wiele narodów połączonych wspólną historią. Fakt niewystępowania separatystycznych haseł w Kałmucji determinuje nie tylko jej mała liczba mieszkańców, niesprzyjające jakiejkolwiek próbie zbrojnego oporu ukształtowanie terenu i brak potencjału ekonomicznego do jakiejkolwiek samowystarczalności, ale pamięć historyczna o dokonanym przez przodków przed wiekami wyborze i cenie, jaką im przyszło za niego zapłacić. Kałmucja poszukuje nowego miejsca dla siebie nie poza Rosją, ale też i nie z jej boku. Kałmucy będąc jednocześnie Rosjanami nie zapominają też o tym skąd przyszli, nie zapominają o swoich korzeniach i chcą tworzyć nowy obraz nowej Rosji. 

***

Buddyjski dacan znajduje się za miastem, w stepie, bo jego ogrom i panująca w nim cisza najlepiej sprzyjają kontemplacji. Jest to jeden z sześciu klasztorów w republice, a jeszcze na początku XX wieku było ich sto.

Buddyzm w wersji tybetańskiej Kałmucy przyjęli na krótko przed swoją wędrówką z Dżungarii do Rosji i stał on się bardzo ważnym czynnikiem ich tożsamości. O dziwo rewolucja bolszewicka nie skierowała się przeciwko religijności Kałmuków, tak iż na zjeździe duchowieństwa w 1917 roku planowano zwiększyć liczbę świątyń do 111. W 1920 roku za współpracę z białymi zostaje rozstrzelany Bowa Karamakow, którego generał Denikin ustanowił buddyjskim przywódcą w Kałmucji. Przedsięwzięte przez nową władzę kroki nie odznaczały się jednak jeszcze takim stopniem radykalizmu jak na innych terenach Rosji Radzieckiej i jaki dopiero później miał rozlać się krwią po stepie. Bardzo ważną postacią rosyjskiego buddyzmu w tamtym okresie był Buriat Chambolama Agwan Dorżyjew, bliski współpracownik Dalajlamy IV. Był on zwolennikiem szukania kompromisu z komunistami widząc w tym jedyną szansę na uniknięcie prześladowań, jakim podlegały inne wyznania. Duchowieństwo podzieliło się na zwolenników starej polityki i nowej, mającej na celu dostosowanie się do reguł ustanowionych przez nową władzę, która coraz agresywniej dążyła do konfrontacji. Szeroko zakrojona walka z buddyzmem rozpoczęła się w 1929 roku od Buriacji. Śmierć duchowieństwa, zniszczenie materialnych symboli wiary i zakazanie praktyk religijnych miały przygotować miejsce do budowy nowego, lepszego modelu społeczeństwa. Przed rewolucją w Kałmucji było dwa tysiące mnichów, zaś w roku 1936 zostało przy życiu już tylko trzynastu. Kiedy hitlerowskie wojska zajęły Kałmucję nie było w niej już żadnych świątyń. 

***

Dzisiejsza Elista jest miastem rosyjskojęzycznym, a język kałmucki utrzymuje się tylko w rozsianych po stepie chutorach. Do sytuacji tej przyczynił się okres deportacji, podczas której urodziło się pokolenie niemówiące już po kałmucku, jak i późniejsza polityka radzieckiego rządu dążąca do wzmacniania prymatu języka rosyjskiego, a przez to marginalizacji innych języków. Przez pewien czas w szkołach w ogóle nie nauczano po kałmucku, aby w końcu do programu wprowadzić dwie godziny języka kałmuckiego przy pięciu godzinach języka rosyjskiego i nauczaniu pozostałych przedmiotów po rosyjsku. W ten sposób język kałmucki stał się dla kałmuków językiem obcym. 
Po rozpadzie Związku Radzieckiego pojawiła się szansa na zwiększenie roli języka kałmuckiego w społeczeństwie i odrodzenie dawnych tradycji oraz religii. W republice działa siedem szkół eksperymentalnych pod patronatem UNESCO mających na celu wypracowanie modelu szkoły kałmuckiej. Wielce obiecującą jest też tendencja do nauki języka kałmuckiego wśród elit republiki. Panuje powszechne przekonanie, że bez chociażby słabej znajomości kałmuckiego nie można zająć odpowiedzialnego stanowiska. Uczą się więc kałmuckiego również Rosjanie, a w szkole nawet obowiązkowo i co jest bardzo zastanawiające, nie słychać wśród nich głosów protestu. Widać więc, że i w mentalności Rosjan zaszły jakieś zmiany. Przyjechałem do Kałmucji w 2000 r. w pierwszy dzień nowego roku szkolnego i równocześnie pierwszy dzień wejścia w życie reformy ortografii języka kałmuckiego. Reforma ta ma znacznie ułatwić naukę języka i pośrednio pozwolić – w dalekiej raczej przyszłości – powrócić do używania dawnego alfabetu ujgurskiego, który zapisuje się z góry do dołu od strony lewej do prawej, a który w XIX wieku zastąpił cyrylicę. Reforma ta jednak niesie ze sobą również zagrożenia, gdyż i tak bardzo mała liczba ludzi czytających po kałmucku będzie zmuszona uczyć się nowych zasad ortograficznych, zaś dla pokolenia, które wyrośnie ze znajomością nowych zasad pisowni niezrozumiałym będzie to, co powstało w języku kałmuckim dawniej. 

***

Dżangarczi to osoba śpiewająca powstały w XIV wieku epos “Dżangar” sławiący wojenne zwycięstwa Kałmuków i ich dzielnego wodza Dżangara. Eposu tego nigdy nie spisywano, tylko przekazywano go ustnie. Dżangarczi cieszyli się ogromnym poważaniem wśród ludu. Potrafili śpiewać epos bez przerwy dzień i noc wpadając w trans i wprowadzając w niego publiczność. W Związku Radzieckim wykonywanie eposu “Dżangar” uznano za element feudalnej reakcji i został on zakazany. Doprowadziło to do tego, iż dzisiaj umieją go zaśpiewać w Kałmucji tyko trzy osoby. Ja gościłem u uznawanego za najwybitniejszego Dżangarczi. Nie jest buddystą, jest wyznawcą Dżangara. Powiedział mi, że “Dżangar” to nie prosta pieśń, a niematerialna energia, nauka, filozofia, duma. Język to wibracyjny związek z kosmosem, możliwość otrzymywania energii. Słuchanie tego eposu jest tym samym, co jego śpiewanie. Dżangarczi otrzymał od prezydenta jeden z domów w “Szachowym miasteczku”, jest człowiekiem bardzo zamożnym. Można by go nazwać hochsztaplerem, który wkradł się w łaski prezydenta, bo co to jest ta niematerialna energia i płynąca z niej nauka, filozofia, duma. Ale okazuje się, że są one bardzo potrzebne, że to one definiują kałmucki naród, który w nich właśnie żyje, bo naród ulicy to naród radziecki, to naród systemu, który upadł, gdyż odrzucając dawne wartości, szukał tak naprawdę wartości takich samych, wcale nie nowych, a zupełnie pierwotnych i zgubił się w tym.

***

Pojechałem do Troickoje, bo słyszałem, że znajduje się tam szkoła, w której dyrektor jest komunistą i która działa wedle “starych zasad”. Do sekretariatu wszedłem w momencie, kiedy akurat odłączono prąd. Pani sekretarka ucieszyła się, że mogłem to zobaczyć na własne oczy. W ramach oszczędności prąd w szkole odłącza się codziennie od 11 do 13 i od 16 do 18. Czekając na dyrektora, który akurat prowadził lekcje, czytałem napisy na korytarzu, np. cytat z Majakowskiego: “Lenin/żył/Lenin/żyje/Lenin/będzie żyć”. Zastanawiałem się jak wygląda dyrektor, do kogo jest podobny – do Marksa, do Lenina, do Rykowa, a może do Chruszczowa? Woźna dużym, mosiężnym dzwonkiem ogłosiła przerwę i pojawił się dyrektor niepodobny do żadnego z wielkich komunistów. Prosił żeby nie nazywać jego szkoły komunistyczną, lecz taką, która stara się zaszczepić dzieciom pamięć i szacunek do czasów, które obecnie się dyskredytuje. Mówił, że władza radziecka uczyniła wiele dobra, że wyzwoliła Kałmuków z epoki feudalnej i dała im możliwość korzystania z dóbr cywilizacji przemysłowej. Mówił, że owszem w minionych czasach popełniano błędy, ale nie dorównują one sukcesom. 

- Odrodzenie narodowe to dezinformacja – mówił pan Dżaldżirejew. – Od ośmiu lat nie finansuje się szkoły. Jakie to odrodzenie? Nie ma pieniędzy nawet na szmatę do podłóg. 

Średnia pensja nauczycieli w jego szkole wynosi 600 rubli, czyli około 20 dolarów. Bieda w Rosji nie jest tak rażąca jak w trzecim świecie, jest bardzo zdyscyplinowana i zawstydzona sama sobą. Nie rozleniwia się, nie rozpełza po slumsach. Bieda rosyjska żyje w dziurawych domach, w których dziury się maskuje i egzystuje w posklejanych okularach, w oszczędzaniu butów i uważnym prasowaniu ulubionej koszuli, żeby można się było pokazać w niej w pracy i żeby ludzie wiedzieli, że jest się czystym, kulturalnym. Dopiero teraz bieda ta zaczyna dziczeć, gdy coraz częściej jest już nie niedostatkiem, a notorycznym brakiem i traci godność wraz z rosnącą liczbą bogatych i przeważnie złodziei.

Pan Dżaldżirejew mówił, że chlubą Kałmucji zawsze było bydło, ale zostało albo przejedzone albo wysprzedane. – Nie ma bydła, nie ma odrodzenia.

Spytałem się pana Dżaldżirejewa czy jest jakieś pytanie, które mógłbym zadać w jego imieniu prezydentowi.
– Tutaj niedaleko jest sowchoz imienia Kalinina – powiedział dyrektor. – W 1990 roku było w nim czterdzieści tysięcy owiec, teraz nie ma żadnej. Niech się pan go o to spyta.

***

Moje spotkanie z prezydentem nie doszło do skutku. Podczas mojego pobytu w Eliście gościł on w Zurichu, Moskwie, Pekinie i delegacja ciągle się przedłużała.

Paweł Lickiewicz