Jarosław Tomasiewicz
Od Wiosny Ludów ugruntowało się w Europie przekonanie, że ludzkość składa
się z narodów. Joseph de Maistre posunął się do stwierdzenia: Widziałem w życiu
Francuzów, Włochów i Rosjan... jednak co do człowieka, to oświadczam, żem go nigdy
nie spotkał... [1]
Tymczasem naród to wynalazek europejski. W Czarnej Afryce podstawową formą organizacji
społecznej jest plemię, co w ponury sposób unaoczniła tragedia Krainy Wielkich Jezior:
mówiące jednym językiem ludy Tutsi i Hutu żyjąc tam wspólnie od XIV w. nie stopiły
się w jeden naród. [2] W Azji na czoło wysuwa się więź religijna - w 1947 r.
jednolita etnicznie Bengalia (kraina, w której więź etniczna należała do
najsilniejszych!) została podzielona według kryterium wyznaniowego między Indie i
Pakistan. [3]
Naród nie jest też zbiorowością odwieczną, choć znakomity mediewista Benedykt
Zientara widzi początki świadomości narodowej już w mrokach wczesnego średniowiecza.
[4] Mamy wówczas jednak raczej do czynienia z reminiscencjami elementarnej świadomości
etnicznej (uzmysłowienie sobie odrębności języka i zwyczaju w konfrontacji z obcymi),
które rychło przerosły w świadomość państwową ("naród szlachecki" w
Rzeczpospolitej Obojga Narodów obejmował wszystkich herbowych bez różnicy języka czy
wyznania). [5] Te rudymenty "świadomości protonarodowej" pozostawały zresztą
udziałem tylko wąskich elit.
Pojęcie "naród" w nowoczesnym jego rozumieniu pojawiło się w czasie
Rewolucji Francuskiej, kiedy słowem tym zaczęto określać polityczną wspólnotę
obywateli tworzących państwo. Sieyes pisał: Naród jest stowarzyszeniem wspólników
żyjących pod jednym prawem i reprezentowanych przez jedno ustawodawstwo. [6] W tym
znaczeniu słowo "naród" używane jest w Europie Zachodniej, takie rozumienie
terminu uniemożliwia jednak uznanie za naród Polaków w XIX stuleciu czy Kurdów
współcześnie. Spektakularne fiasko poniosła też "idea państwowa"
próbując stworzyć ponadetniczny naród belgijski.
W dobie Romantyzmu narodem zaczyna nazywać się także kulturową wspólnotę ludzi
połączonych jednym językiem, kulturą, "duchem" - wedle słów de Maistre'a
Narody mają swoją duszę i prawdziwą moralną jedność, która czyni je tym, kim są.
Jedność ta wypowiada się przede wszystkim w języku. [7] W świetle tej definicji
narodem nie są jednak mówiący czterema językami Szwajcarzy; nie wiadomo też dlaczego
używający tego samego języka Serbowie, Chorwaci i Bośniacy nie chcą być jednym
narodem.
Pozytywizm odświeża jeszcze inną interpretację terminu "naród" - naród ma
być wspólnotą biologiczną, łączącą ludzi tej samej "krwi" i rasy,
wywodzących się od wspólnych przodków. Francuski antropolog Vacher de Lapouge
powiadał: Nie wchodzi się do rodziny czy narodu na mocy postanowienia. Całe życie
człowiek nosi w żyłach krew, z którą przyszedł na świat. Rasa przytłacza
jednostkę... [8] Cóż jednak poczęlibyśmy my, Polacy bez Jana Matejki, Fryderyka
Chopina, Wincentego Pola, Adama Mickiewicza wreszcie?
Wkład do teorii narodu wnieśli też marksiści. Lenin w swej polemice z
austromarksistami (których oskarżał o nacjonalizm oczyszczony, wyrafinowany, absolutny)
jako czynniki konstytuujące naród eksponował - oprócz języka - "więź
ekonomiczną" i niezbędne dla jej zaistnienia terytorium. Takie stanowisko
odmawiało jednak, wbrew oczywistym faktom, prawa do bycia narodem np. Żydom.
Wobec trudności ze zdefiniowaniem narodu jako "wspólnoty realnej" triumfy
święci subiektywistyczna teoria widząca za B. Andersonem w narodzie "wspólnotę
wyobrażoną" ("Imaginated Communities", London 1983). O ile dawni
przeciwnicy nacjonalizmu uznawali naród za realne, choć negatywne zjawisko, o tyle w
dobie postmodernizmu naród postrzegany jest jako rodzaj zbiorowego złudzenia. Ernest
Gellner pisze w swej książce "Narody i nacjonalizm": Dwie osoby należą do
jednego narodu jeżeli - i tylko jeżeli - uważają, że należą do tego samego narodu.
Dodaje wprawdzie: Ów (...) aspekt nacjonalistycznego zapału nie powinien wszakże nikogo
skłaniać do błędnej konkluzji, iż nacjonalizm jest przypadkowym i sztucznym
wynalazkiem (...), procesy narodotwórcze są jednak dla niego tylko funkcją
industrializacji. [9]
Teorii tej można zarzucić dwa grzechy: ekonomizm i skrajny subiektywizm. Odnieśmy ja
tylko do polskich realiów. Niezrozumiałym w jej świetle jest fenomen nacjonalizmu w
rolniczej Polsce, nacjonalizmu, którego nosicielem była nie burżuazja, a szlachta. [10]
Nie potrafi też Gellner wyjaśnić, dlaczego powstał nacjonalizm polski a nie np.
austrowęgierski, choć ten drugi wydawał się być potrzebniejszy i miał lepsze warunki
rozwoju. Wszak jego zdaniem język i w ogóle kultura jest dowolnie kształtowanym
tworzywem!
Gellner ignoruje fakt, ze nacjonalizm (lub, jak kto woli, świadomość narodowa) powstaje
na gruncie realnej, obiektywnie istniejącej kultury (rzecz jasna, jest to na ogół
kultura klas panujących, choć i od tej reguły możemy zaobserwować wyjątki - vide
Litwini czy Finowie). Jako taka, świadomość narodowa nie może być więc
woluntarystycznym artefaktem, jak twierdzą wulgaryzatorzy teorii subiektywistycznej
pokroju Boziego czy Rymarczyka.
Przy wszystkich swoich zastrzeżeniach Gellner rozumie naród na sposób zachodni - przede
wszystkim jako wspólnotę polityczną. Dla zaistnienia takiej formy narodu (którą
nazwę, trawestując Marksa, "narodem dla siebie") nacjonalizm rzeczywiście
jest konieczny. Jeśli jednak przyjmiemy, że naród to przede wszystkim wspólnota
kulturowa (a tak powinniśmy uczynić, jeśli uważamy świadomość narodową za
podstawowe spoiwo narodu), to okaże się, że nacjonalizm jest jednak wtórny wobec tak
rozumianego "narodu w sobie".
Reasumując: teoria Gellnera jest bardzo cenna, ale tylko jako opis końcowej fazy
formowania się narodu.
Realistyczna teoria narodu powinna uwzględniać zarówno czynnik subiektywny
(świadomość narodową), jak i obiektywny (warunki umożliwiające powstanie owej
świadomości). Do stworzenia narodu bynajmniej nie wystarczy tylko oświadczenie woli.
Nie wystarczy, że ja sam uznam się członka jakiejś grupy - także inni muszą mnie za
takowego uznać (boleśnie doświadczyli tego chociażby emigranci ze Śląska, w
Niemczech uznawani za " Wasserpolacken").
Rozpatrując proces etnogenezy wyjść trzeba od społeczeństwa, które zamieszkując
wspólne terytorium wytwarza w procesie wymiany dóbr i usług wspólną kulturę (a więc
- na ogół - i język niezbędny dla komunikowania się). Gdy taka grupa uświadomi sobie
wspólnotę łączących ją interesów oraz odrębność własnej kultury - staje się
narodem. Jozef Chlebowczyk w swej pracy "O prawie do bytu małych i młodych
narodów" zauważa, że czasem taka samoświadoma grupa zaczyna dopominać się o
własne państwo, innym znów razem to państwo pomaga stworzyć świadomość narodową.
[11] W każdym bądź razie najistotniejszym elementem konstytuującym naród jest
ŚWIADOMOŚĆ NARODOWA. Bez niej grupa etniczna pozostaje co najwyżej "narodem
potencjalnym". Natomiast siła świadomości narodowej pozwala narodowi przetrwać
nawet w rozproszeniu, nawet wtedy, gdy (jak Żydzi) zatracił swoje terytorium, język,
państwowość.
Przypisy:
1. Joseph de Maistre, "Oeuvres completes", I, Vitte, Lyon 1884, s. 75; cyt.za:
Alain Finkielkraut, "Porażka myślenia", NOWA, Warszawa 1992, s. 20
2. "Historia Afryki do poczatku XIX w.", pod red. Michała Tymowskiego,
Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków1996, s. 1031; "Central Africa's Cycle of
Violence" w: "National Geographic", June 1997
3. Jan Kieniewicz, "Historia Indii", Ossolineum,
Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1985, ss. 700, 732-733, 761
4. Benedykt Zientara, "Świt narodów europejskich. Powstawanie świadomości
narodowej na obszarze Europy pokarolińskiej", PIW, Warszawa 1996
5. Ireneusz Ihnatowicz, Antoni Mączak, Benedykt Zientara, Janusz Żarnowski,
"Społeczeństwo polskie od X do XX wieku", KiW, Warszawa 1988, ss. 202-203,
264.
6. "Qu'est-ceque la Tiers-Etat?", PUF, 1982, cyt. za Finkielkraut, op.cit., s.
16
7. de Maistre, op.cit., s. 325, cyt. za: Finkielkraut, op.cit., s. 21
8. cyt. za: Finkielkraut, op.cit., s. 45
9. Ernest Gellner, "Narody i nacjonalizm", PIW, Warszawa 1991, s. 16
10. ten mankament zauważył też (w odniesieniu do XIX-wiecznych Niemiec) konserwatywny
krytyk nacjonalizmu Elie Kedourie w: "Nationalism", Cambridge (USA), 1994.
11. Józef Chlebowczyk, "O prawie do bytu małych i młodych narodów. Kwestia
narodowa i procesy narodotwórcze we wschodniej Europie Środkowej w dobie
kapitalizmu", PWN, Warszawa-Kraków 1983.