Strona główna
nr 3 (5), 1999


Organizacje etnopluralistyczne

Ostatnia szansa na przetrwanie

Brazylia, pewien lipcowy czwartek... Poszukiwacze złota wyrzynają indiańską wioskę. Ocalony z masakry Yanomani mówi: Między martwymi Indianami było dziecko zabite strzałem w twarz. Widziałem głowę rozciętą nożem na dwoje...

Zair, środa w sierpniu... Rolnicy uzbrojeni w maczety i włócznie atakują wspólnotę Pigmejów i wściekle ranią kilkunastu ludzi...

Innego dnia w Kolumbii paramilitarna "Samoobrona Cordoba i Uraba" dokonuje masakry Indian Embera-Katio...

Nawet tam gdzie ludy plemienne nie są eksterminowane, tracą ziemię, którą posiadały przez tysiące lat. A to też oznacza śmierć, tyle że odsuniętą w czasie. Buszmeni z Kalahari, Aborygeni Australii, Indianie znad Amazonki, hodowcy reniferów na Syberii... Wszyscy oni są uzależnieni od swej ziemi, która daje im jadło, leki i tożsamość - po prostu życie.

Giną z rąk armii rządowych (jak Makuxi w Brazylii), prywatnych (jak Tarahumara w Meksyku) i partyzanckich (jak Ashaninka w Peru). Padają ofiarą rasistowskich praktyk - np. Papuasi w Indonezji są zmuszani do małżeństw mieszanych. Tracą swe ziemie i źródła utrzymania na skutek ekspansji górnictwa: zarówno wielkich koncernów (np. w Australii) jak i pojedynczych poszukiwaczy złota, dewastujących lasy i rzeki Amazonii; ropa naftowa stała się przyczyną tragedii Khanty na Syberii, Waorani w Ekwadorze, Yukpa w Wenezueli, Ogoni w Nigerii. Są wypędzani przez osadników - czasem są nimi bogaci ranczerzy, którzy zabierają np. ziemię Barabaig w Tanzanii czy Enxet w Paragwaju, ale czasem też biedni rolnicy (jak w centralnej Afryce). Ich ziemie niszczą drogi - Nambiquara w Brazylii zostali unicestwieni przez autostradę finansowaną przez Bank Światowy. Zatapiają ich tamy (jak Himba w Namibii). Są dziesiątkowani przez choroby: w ostatnich latach zmarł co piąty Yanomami. Na domiar wszystkiego nieraz stają się ofiarami "ochrony środowiska", np. Maasai w Kenii czy Buszmeni z pustyni Kalahari zostali wysiedleni ze swych ziem, wcielonych w obręb parków narodowych...

Jest ich jeszcze 300 milionów na naszej planecie...

W ich obronie stanął Survival International. Organizacja ta powstała w 1969 r. po artykule Normana Lewisa w "Sunday Times", opisującym ludobójstwo i grabież ziemi w Amazonii. Dziś działa już w 75 krajach. Działa na ulicach, salach konferencyjnych i "korytarzach władzy". Swe akcje kieruje nie tylko do rządów, ale też banków i koncernów, fanatycznych misjonarzy, zaślepionych obrońców środowiska, ekstremistycznych armii partyzanckich, muzeów i każdego, kto narusza prawa plemion. Jako pierwsza zwróciła uwagę na niszczycielskie efekty programów Banku Światowego.

Co robi?

* Wspiera tworzenie własnych organizacji przez ludy plemienne: australijskich Aborygenów, amazońskich Indian, Buszmenów z Kalahari, które tworzą potężny sojusz obejmujący wszystkie kontynenty. Pomaga im organizować doraźną opiekę medyczną i finansową samopomoc. Jak piszą działacze SI: Wspieramy ich własne projekty broniące ich własnych praw.

* Organizuje międzynarodowe kampanie pisania listów - dzięki jednej z nich w 1997 r. rząd kolumbijski uznał prawa Indian Nukak do ziemi. Wcześniej w Tanzanii pomogli Barabaig odzyskać utracone grunty, a w 1992 r. doprowadzili do uznania praw do ziemi Yanomani w Brazylii.

* Prowadzi lobbying w rządowych gabinetach - w ten sposób Scott Paper Company została zmuszona do zaniechania budowy młyna papierniczego, co uratowało ziemię 15 tysięcy Papuasów.

* Zwraca uwagę mediów na problemy ludów plemiennych - jednym z najgłośniejszych prowadzony przez cztery lata w Bangladesz monitoring dotyczący ludobójstwa górskich plemion. Tworzy też własny system komunikacyjny poprzez Radio Survival (m. in. w Gujanie i na Filipinach) i liczne czasopisma plemienne.

* Pomaga plemionom zdobyć dostęp do światowych mediów i polityków, organizując np. spotkania z Papieżem, sekretarzem generalnym ONZ, prezydentem Banku Światowego, prezesami koncernów i ministrami.

* Wspiera projekty medyczne w brazylijskiej Amazonii, szkoląc Indian jako pracowników zdrowia - Yanomami otrzymali na ten cel 200.000 dolarów USA.

* Raz nawet Survival wykupił - za 1000 dolarów - kolumbijskie plemię Andoke z rąk feudalnego barona!!!

Zdaniem Survival International kluczową jednak rolę odgrywają długoterminowe programy edukacyjne. Skierowane w dużej mierze do dzieci, mają na celu przekonanie mieszkańców Zachodu, że ludy plemienne nie są "reliktami", które muszą ulec "postępowi". Na tym polu ruch odnotowuje zauważalne sukcesy: od końca lat 60. nastawienie do plemion zmieniło się - wtedy uważano, że muszą one umrzeć lub dać się zasymilować, dziś widzi się znaczenie ich drogi życia we współczesnym świecie.

Survival International ma status doradczy przy ONZ. Organizacja otrzymała prestiżową Right Livelihood Award, znaną jako "alternatywna Nagroda Nobla". Jak podkreślają: jesteśmy apolityczni i nie szukamy ani nie przyjmujemy pieniędzy od rządów, utrzymują nas sympatycy.

W liście SI możemy przeczytać: Wierzymy, że jest to jedno z największych zagadnień humanitarnych dnia dzisiejszego. Na całym świecie prawa ludów plemiennych są ignorowane a ich egzystencja niszczona. Ich ziemia jest najeżdżana a ich dzieci umierają od chorób których wcześniej nie znali. Lecz nie ma w tym nic nieuniknionego, ludy plemienne mogą przetrwać jeśli ich prawa będą respektowane.

Ludy plemienne mogą wygrać - ale nie bez Twego poparcia!

Jarosław Tomasiewicz

Postscriptum:
Standardowa składka roczna w SI wynosi 30 dolarów USA, rodzinna - 50 dolarów, dla niepracujących - 10 dolarów.