Strona główna
nr 6 (8), 1999


Kultura

TURBO-FOLK

czyli Bregovic w rytmie techno

Fenomen Turbo-Folka szokuje. Tylko w bałkańskim kotle, podgrzanym wojną do najwyższej możliwej temperatury, mogła się wytworzyć ta piorunująca mieszanina etnicznych tradycji i dyskotekowej mody, wyzywającego erotyzmu i patriotycznych haseł. Jak napisał jeden z obserwatorów, Serbia to "naród stojący na krawędzi załamania psychicznego... A kultura Turbo-Folk, coś na pograniczu gangsteryzmu i nieudanej imitacji świata Hollywood`u, jest najbardziej wyrazistym obrazem tej psychozy" (Wall Street Journal).
Serbska kultura ludowa jest bardzo żywotna. Już w latach 80. pojawiła się tam tzw. "nowokomponowana muzyka ludowa" (NML), porównywana do "country z harmonią jako instrumentem wiodącym". Krytyk muzyczny Dragan Kremer pisał wówczas: "Ta muzyka istnieje od wielu lat lecz dopiero niedawno dostrzeżono w niej wielki potencjał komercyjny. Wykonawcy przyjęli prawa show businessu, wytrwale budując własny image. Wokalistki fotografują się w roznegliżowanych pozach, zakładają przemyślne kostiumy, robią skandale itp.". Dzięki temu np. jedna z wykonawczyń, Lepa Brena sprzedała milion egzemplarzy swej płyty.
Wraz z podziałem Jugosławii NML przepoczwarzyła się w nowy gatunek muzyczny: Turbo-Folk. Tradycyjne utwory, ich motywy oraz przesłania zostały uzupełnione o pulsujące uderzenia techno i sex appeal muzyki pop. Belgradzki krytyk Petar Lukovic określił to jako mieszankę tureckich i słowiańskich melodii, "dyskotekowego rytmu i arabskich zawodzeń".
Wykonawcami turbo-folk są na ogół długonogie kobiety, odziane w wycekinowane mini-spódniczki i staniki-bardotki, pokazujące się publicznie w towarzystwie wysokich rangą polityków i wojskowych. Na ich koncerty w klubach nocnych uczęszczają głównie jaskrawo ubrane dziewczyny i uzbrojeni mężczyźni.
Samo w sobie nie byłoby to niczym dziwniejszym niż algierska muzyka "rai" czy tzw. rock chasydzki w Izraelu. Problemem, z którym nie mogą sobie jednak poradzić zagraniczni obserwatorzy, są niepokojące, fatalistyczne teksty wyrażające emocjonalny chaos towarzyszący wojnie.
Jeśli TF posiada jakiś szczególny przekaz to, odwołując się do Lukovic`a, głosi on po prostu "jesteśmy OK!". Teksty oscylują pomiędzy tragicznymi piosenkami miłosnymi a samochwalstwem ("Coca-Cola, Marlboro i Suzuki, Dyskoteki, Gitary i Bouzouki, Nikt nie zna tego jak ja", brzmi refren jednego z największych przebojów).
Ale Turbo-Folk ma także wymiar polityczny. W artykule "Bałkański Blues" Urgresic pisze o TF, że "niczym potężny transformator przekształcił polityczne idee narodowych przywódców w wyśpiewywane synapsy łatwo docierające do przeciętnego słuchacza". Skąpo ubrane piosenkarki o wyzywającym makijażu wychwalają wspaniałą przeszłość Serbii. Zorica Markovic stwierdziła, że chciałaby gotować dla serbskich żołnierzy, prać im mundury oraz walczyć z wrogiem. Jelena Karleusa natomiast, określana jako "lubieżna królowa turbo-folku" ubolewała, że nie jest mężczyzną ponieważ... nie może walczyć; zamiast tego napisała do prezydenta Milosevica, że "wszystkie serbskie kobiety Cię kochają". Ceca - największa gwiazda TF, zwana "serbską Madonną" - w lutym 1995 r. poślubiła przywódcę paramilitarnej formacji "Tygrysy" Żeljko Raznjatovića ps. "Arkan".
Jeden z największych przebojów TF głosi: "Ko to kaze ko to laze Serbija je mala" (Ktokolwiek twierdzi, że Serbia jest mała - jest kłamcą). W pulsującym rytmie Turbo-Folka historia to nie tylko wspomnienie - ona żyje i wymaga działania. Dzięki łatwej przyswajalności TF nie tylko przypomniał narodowe dzieje ale stworzył z nich również kulturową teraźniejszość.
Muzyka ta zyskała tak wielką popularność, że większość dyskotek została zastąpiona przez "folkoteki", gdzie grany jest wyłącznie Turbo-Folk. W promowanie TF zaangażowała się mafia i hojnie sponsorowany przez nią Turbo-Folk stał się najlepiej rozwijającą się gałęzią przemysłu muzycznego w Serbii.
Błędem byłoby sądzić, że stało się tak dzięki poparciu reżimu. Wręcz przeciwnie - Nada Popovic-Persic, minister kultury w rządzie Milosevića, dąży do wyeliminowania TF i ponownego zaimplantowania w Serbii kultury zachodniej. Wraz z rozpoczęciem tzw. "Roku kultury" pani minister zaatakowała tą, jak to nazwała, "muzykę pseudo folk" poprzez opodatkowanie nie tylko aktualnych nagrań Turbo-Folk, lecz również magazynów z kasetami. Ministerstwo planuje także wprowadzenie przepisów mających na celu zniszczenie muzycznego monopolu TF w radiu i telewizji. Popovic-Persic ma nawet nadzieję na przekonanie nowobogackich, do tej pory sponsorujących Turbo-Folk, aby przekazali część swoich dochodów na "Rok kultury", czemu służyć ma oferta dogodnego opodatkowania wszystkich ofiarodawców.
Mimo to popyt na ten gatunek wcale nie wydaje się słabnąć. Nawet nieprzychylni krytycy jak Lukovic uznają ewentualne usunięcie Turbo-Folka ze sceny muzycznej za niewłaściwe posunięcie. A Nesa Jovanovic, menadżer firmy ZAM, największej w Serbii kompanii nagrywającej muzykę folk, odpowiadają, że ich "muzyka to wspaniały interes, ponieważ czyni ludzi szczęśliwymi".
J.T.